Polskie bombardowania ociepliły chłodny klimat Strylnikovgradu
Wczorajszego wieczoru, po ponad 72 godzinach bombardowania, upadł ostatni bastion RKWRL – Strylnikovgrad. Niebo nad zamienioną w pole gruzu stolicą państwa komunistycznego, rozświetlał księżyc i ogień z płonących Sobieskich VII, zdobytych przez komunistów podczas wojny z Zimbabwe. Chciało by się powiedzieć, że ten zaiste elektryzujący widok, był możliwy tylko dzięki polskim bombom i rakietom naprawiającym błędy przeszłości, ale prawda jest taka, że sporą pomocą był także sam Siergiej Strylnikov, a raczej informacja o jego stanie zdrowia i przejęciu jego ciała przez żołnierzy PKI.
W niedzielę na balkon Pałacu Strylnikovskiego, w towarzystwie „Mao” Zedongowa, wyszedł człowiek wyglądający jak Siergiej Iwanowicz Strylnikov i zaczął zapewniać, że żyje i ma się dobrze. Jednakże, już po kilku minutach jego przemówienia jasnym stało się, iż jest to sobowtór. Nie był w stanie porwać tłumów swoją przemową, tak jak to czynił prawdziwy Strylnikov. Gdy natomiast zapewnił Rosjan, że pracuje już nad sformułowaniem oficjalnego listu z przeprosinami za incydent z polską ambasadą w Moskwie (który był punktem zapalnym wojny), by „zakończyć całe to nieporozumienie”, został obrzucony kamieniami przez stacjonujących na Placu Strylnikovskim żołnierzy RKWRL.
Jak dowiedzieliśmy się od jednego z polskich żołnierzy, którzy zdobyli Strylnikovgrad, opór ze strony Rosjan zmalał, po tym jak świat obiegła wiadomość o śmierci mózgu byłego sekretarza i przejęciu jego ciała przez żołnierzy PKI.
- Do tej pory, Rosjanie podczas walk z nami, w jednej ręce trzymali karabin, a w drugiej butelkę. Ale gdy zrozumieli, że jest już po Strylnikovie ich wola walki mocno zmalała. Zdarzali się nawet tacy, którzy po prostu porzucili swoją broń i zaczęli się zbierać wokół bomb z Hiperspirytusem by tam zapić swój smutek. Najpierw myśleli, że pierwsze doniesienia o ich wodzu są fałszywe, ale niedzielne przemówienie sobowtóra całkiem ich dobiło. – opowiada szeregowy Jan Formas z IX Ciężkiej Dywizji Pancernej.
W obozie dla jeńców, który odwiedziliśmy, Rosjanie zaczęli sami przyznawać, że od roku działo się źle w RKWRL. Szara rzeczywistość, którą tak bardzo sobie upodobali, zaczęła się powoli robić kolorowa, po zniknięciu Strylnikova rok temu.
- Ehh, powinienem się domyślić, już gdy poszedłem do pośredniaka. Przyszedłem, patrzę, a tu aż 2 okienka są otwarte. Myślę sobie, pewnie nas w konia robią. Pewnie za chwilę zamkną wszystkie okienka na przerwę śniadaniową, która zamiast 15 minut będzie trwać dwie godziny. Zamiast tego po kilku minutach przyszła urzędniczka i otworzyła trzecie okienko przepraszając jeszcze, że się spóźniła do pracy. Końcem końców, czekałem w kolejce tylko półtorej godziny! Czy Pan sobie to wyobraża?! Półtorej godziny! – żali się jeden z jeńców.
- Gdyby prawdziwy Strylnikov rządził, nie dopuścił by do tego! Nie dopuścił by do sprzedawania miękkiego papieru toaletowego! Za jego rządów sprzedawali tylko szary papier, który był tak chropowaty, że można było drewno nim ścierać. Nie mówiąc już, że było go mało i nie zawsze udawało się go kupić. A teraz co mamy?! Mięciuteńki papier w kwieciste wzorki, który nijak nie podrażnia moich hemoroidów! – płacze wściekły szeregowiec.
Teraz, gdy Strylnikovgrad został już zdobyty, a żołnierze RKWRL stracili swojego przywódcę i wolę do walki, możemy spodziewać się oficjalnego podpisania pokoju w ciągu najbliższych kilku dni.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.4 | oddanych głosów:16)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.