Naczelnikowi dzięki, że w cywilizowanym kraju nie oglądamy takich obrazków
Jechałem sobie w czwartkowy wieczór ulicami Warszawy. Mimo późnej pory ruch był całkiem spory. Otworzyłem okno. Omiotła mnie fala przyjemnego, krystalicznie czystego powietrza. Jakie to szczęście, że wszystkie samochody w naszym kraju są już w pełni ekologiczne.
Stanąłem na czerwonym świetle na skrzyżowaniu alei Wiecznej Chwały z ulicą Bohaterów Zemsty Narodu. Na pasie obok zatrzymał się jakiś czarny samochód. Odruchowo się obejrzałem, po czym podziękowałem wszystkim opiekuńczym bóstwom, że akurat stałem. Gdybym jechał, prawdopodobnie nie byłbym w stanie zapanować nad kierownicą. Na tylnym siedzeniu samochodu obok siedział On.
Naczelnik nie zwracał na mnie uwagi, przeglądając w spokoju jakieś papiery. Jego samochód stał spokojnie, czekając aż światło zmieni się na zielone. Siedzący za kierownicą agent Biura Ochrony Naczelnika w czarnym garniturze i w równie czarnych, choć o tej porze zupełnie już zbędnych, okularach nucił sobie coś pod nosem.
Gdy w końcu światło się zmieniło, ruszyliśmy. Jechaliśmy powoli, tyle ile pozwalają przepisy. Na kolejnych światłach znów stanęliśmy. Tym razem i Naczelnik, i ja skręcić mieliśmy w aleje Polskich Korpusów Inwazyjnych, ustawiłem się więc za nim. Zapaliła się zielona strzałka do skrętu w prawo. Gdy samochód Naczelnika podjechał do skrzyżowania, zatrzymał się, a kierowca rozejrzał. Upewniwszy się, że nic nie jedzie, włączył się z gracją do ruchu.
Jechaliśmy tak dobrą chwilę, gdy nagle zobaczyliśmy matkę z dzieckiem przy przejściu dla pieszych. Polonez Imperator z Pierwszym Obywatelem zatrzymał się, a jego kierowca dał znać matce, że może bezpiecznie przejść.
Na kolejnym skrzyżowaniu Naczelnik skręcił w Bulwar Pierwszego Naczelnika, ja tymczasem musiałem jechać dalej prosto. Szkoda. Trudno opisać dumę, którą czułem, gdy widziałem jak przywódca największego imperium jakie znała ziemia, przestrzega tych samych przepisów, które obowiązują każdego z nas, choć na pewno natłok spraw, z którymi musi się mierzyć byłby trudny do ogarnięcia przez nas maluczkich. Jakże to kontrastowało z tym, co czasem pokazują w programach podróżniczych z krajów trzeciego świata, gdzie limuzyny rządzących mkną na sygnale z byle powodu, zmuszając zwykłych ludzi do drżenia o własne bezpieczeństwo, gdy tylko w zasięgu wzroku pojawi się rządowa limuzyna.
Z tego, że jestem obywatelem Wielkiej Rzeczypospolitej, byłem dumny od zawsze. Jednak nigdy dotąd duma ta nie była tak wielka.
Sława i Chwała Wielkiej Rzeczypospolitej.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.3 | oddanych głosów:28)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.