Katastrofa ekologiczna i polityczna w sercu Macierzy!
Satelitarny system monitoringu poziomu CO2 i zanieczyszczeń stałych wykrył na przedpolu twierdzy Kraków coś, co mogło być tylko psią kupą. Zaskoczenie jest tym większe, że od czasu, gdy w 2034 roku wszystkie psy zaraz po narodzeniu mają wszczepiane chipowe anihilatory odchodów, żadna psia kupa nie splamiła krakowskich malowanych trawników.
Przypomnijmy zasadę działania anihilatorów, które są już tak powszechne, że nikomu nie przychodzi do głowy, by zaznajamiać się z ich specyfiką. Anihilator rozkłada stałe produkty przemiany materii na czysty tlen i wodę, likwidując pozostałe cząstki: antymateria wytwarzana jest w takiej samej ilości jak odchody. Energię czerpią z ogniw paliwowych, zasilanych głównie metanem odzyskanym z układu trawiennego. W pierwszych latach zdarzały się przypadki przegrzania układu, skutkujące dotkliwymi poparzeniami. Nieszczęsne zwierzęta z wyciem rzucały się na oślep przed siebie, często ginąc z rozpędu na siatkach i sztachetach przydomowych ogrodzeń. Wniesiono nawet kilka pozwów przeciwko producentom, a skarżący zwracali uwagę głównie na pozostałości po psach, nieco przypominające frytki.
Te problemy mamy dawno za sobą, a system działał doskonale aż do wczoraj. O zdanie zapytaliśmy szefa pionu kolorymetrii trawowej, pana Stefana Kreta.
- Panie, to nie do pomyślenia, żeby na trawie w centrum twierdzy pojawiła się brązowa substancja o długości 15 cm i średnicy 5 cm. Toć to gołym okiem widoczne z kosmosu!
- Z tym kosmosem to nie przesadzajmy, nikt już nie patrzy z kosmosu na Ziemię, bo i po co? Kłopot w tym, że jakiś dywersant wbił w te odchody amerykańska flagę, a USA zażądało ustanowienia w tym miejscu eksterytorialnej strefy na prawach konsulatu. Zgodnie z konwencją musieliśmy się zgodzić, i teraz ani odparować, ani przemalować, ani zasypać. Rozpylamy więc w pobliżu dezodorant Prootal, produkcji Polleny, a Wydział Propagandy stara się nagiąć fakty do tej sytuacji, ale na razie bez skutku.
- I co będzie, Panie?
- Poczekamy, zobaczymy. Na wszelki wypadek teren został zabezpieczony kordonem przez korpus inwazyjny, ale chłopaki od stania w upale w maskach przeciwgazowych trochę głupieją.
- Panie, co Pan mówi, na Madagaskarze rozruchy, a wy wysyłacie korpus na psią kupę??
- To jest poważna sprawa, grozi międzynarodowym skandalem, a może i wojna domową.
Na wyjaśnienie zagadki trzeba było czekać do czasu analizy monitoringu satelitarnego. Wynikło z niego jasno, że kupa spadła z nieba, a dokładniej z orbity okołoziemskiej. Grupa Polaków pochodzenia syberyjskiego wystrzeliła dla zabawy rakietę ziemia - słońce wpakowawszy pierwej na pokład psa, który co prawda spał przy księżycu, za to wył do słońca, co okazało się być niezwykle uciążliwym dla otoczenia. Udało nam się skontaktować z właścicielem, panem Chodorkowskim:
- Dieduszka uże mnie powtarił, żebym na dień sobaku zakrywał w pancernom transporteru. Ludiej grozili, szto kak on tak budiet wił, to wyślą na łunu, na stacju Twardowski, tam nikamu nie budiet przeszkadzał. No i doigrujtsja - sobaku niet, rakietu niet i balszoje koszta.
Organizm psa, nieprzywykły do warunków charakterystycznych dla lotów w kosmos, nie wytrzymał przeciążenia i wydalając odchody nie zawierające metanu, doprowadził do przegrzania anihilatora, jego awarii, katastrofy rakiety, a w konsekwencji zanieczyszczenia trawy w grodzie Kraka. Los psa pozostaje nieznany, ale poszukują go odpowiednie służby.
Szczegóły tego międzynarodowego skandalu były na bieżąco obserwowane przez Naczelnika, który w swoim geniuszu z jednej, a konwencji dyplomatycznej z drugiej strony, przedstawił jedyne słuszne rozwiązanie. Otóż państwo, na terenie którego ustanowiono eksterytorialną placówkę na prawach konsulatu, nie odpowiada za szkody i zniszczenia spowodowane przez siły wyższe, takie jak powodzie, trzęsienia ziemi czy czarne dziury, co potwierdził Wysoki Trybunał przy Naczelniku. Zrzucono więc w rejon katastrofy czarną dziurę, odsunąwszy pierwej dzielnych żołnierzy. Decyzję o zrzucie wydał sam kapral Kropidło, zwany także Małym Chłopcem. Jak to już wiele razy w karierze Kropidły się zdarzyło, wielkość czarnej dziury nijak nie przystawała do gabarytów substancji spornej, co zaowocowało wiadomymi skutkami: nie dość że dziura rozrosła się pochłaniając całą Twierdzę, to jeszcze siła grawitacji zatrzymała tu czas, pieniądze - nawet takie tycie centusie - zrobiły się przyciężkie, i światło słoneczne nie dociera (co usprawiedliwiło prorocze określenie Krakowa jako „ciemnogród”).
Tak to zwykła kupa stała się źródłem problemu o niewiarygodnych rozmiarach, gdy tymczasem prościej było dziadka winowajcy nie wypuszczać z łagra. Niezrozumiałym pozostaje, dlaczego za błędy byłego Związku Radzieckiego (obecnie Prowincja Moskiewska), płacą obywatele Wielkiej Rzeczpospolitej.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:6.3 | oddanych głosów:37)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.