W sądzie grodzkim w Zgierzu, w sercu Macierzy, od niemal roku toczy się wyjątkowy proces. W stan oskarżenia postawiony został zasłużony dla lokalnej kultury bimbrowniczej obywatel, pan Władysław Kijek.
Precedensowy jest nie tylko rekordowo długi czas trwania sprawy jaki pamiętają tylko nieliczni z czasów III RP, lub wierni widzowie MRS. Precedensowy jest również akt oskarżenia, który mówi, że 6 marca 2059 pan Władysław Kijek wraz ze swoją żoną Mirosławą K. W stanie upojenia alkoholowego wsiadł na rower i przejechał około 1km ul. Główną . Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie dwa ważne fakty. Po pierwsze pan Kijek jest członkiem ZMSP (Związku Miłośników Samogonu i Przepalanki) i rzeczonego dnia wraz z żoną wracali ze spotkania związkowego, co być może nie usprawiedliwia, ale z pewnością tłumaczy jego stan. Po drugie i najważniejsze pan Władysław jechał sprawnym rowerem posiadającym homologację, a taki rower powinien natychmiast zaalarmować i zatrzymać się gdy po spożyciu alkoholu wjedziemy na drogę publiczną. Nie stało się tak ponieważ rada miejska w Zgierzu nie zamontowała odpowiednich elektronicznych oznaczeń, mimo że wymagają tego przepisy, zatem wszystkie drogi w tym mieście traktowane są przez systemy rowerowe jako polne.
- Nie podjęliśmy uchwały o zamontowaniu tych oznaczeń ponieważ obecnie wszystkie samochody mają już zamontowane alkomaty i autopilot przejmuje prowadzenie nad pojazdem od nietrzeźwego kierowcy lub nawet nie ruszą z miejsca, uznaliśmy zatem, że byłby to wydatek na który miasta nie stać. - skłamała przewodnicząca rady miejskiej w Zgierzu pani Clodette Perrault.
Niestety rowery takich systemów nie posiadają. Oczywiście jako w pełni tolerancyjni i pozbawieni uprzedzeń obywatele nie zwracamy uwagi na francusko brzmiące nazwisko pani przewodniczącej, zastanawiamy się tylko co miała na myśli mówiąc, że „miasta na to nie stać” ??? Czyżby po Łodzi zanosiło się na zmiany za sterem również w Zgierzu???
Prokurator uważa, że nie usprawiedliwia to pana Władysława. Nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności. To, iż rower pana Władysława nie wiedział, że jedzie po drodze publicznej, nie zmienia faktu, że tak właśnie było. Obrońca natomiast twierdzi, że pan Władysław zdał się na urządzenia kontrolne, które miasto powinno było zainstalować, zatem to miasto stwarza zagrożenie dla pana Władysława a nie na odwrót. W ten właśnie sposób pierwszy raz od ponad 40 lat na polskiej wokandzie proces utkwił w martwym punkcie.
Sędzia zapowiedział ogłoszenie wyroku na marzec. Wtedy też ogłosi karę dla pana Władysława, za przewożenie żony bez kasku i to „na rurze”, przekraczając tym samym dopuszczalny nacisk na jedną oś. Na rozstrzygnięcie czekamy z niecierpliwością.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8 | oddanych głosów:21)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.