Madagaskar Reality Show, jak pozwolimy sobie przypomnieć tym, którzy przez ostatnie kilka lat zajmowali łuskaniem kokosów na bezludnej wyspie, lub innym przyjemnym, aczkolwiek alienującym zajęciem, to projekt mający za zadanie dostarczenie społeczeństwu niewymagającej rozrywki poprzez symulację społeczeństwa polskiego z przed 50 lat. Zyskał on ogromną popularność i doczekał się kilkunastu tematycznych stacji TV na bieżąco emitujących i komentujących „autentyczne” wydarzenia z początku wieku. Ostatnio jednak na scenarzystów i programistów kodujących algorytmy symulacyjne posypała się fala krytyki. Tym co wywołało wzburzenie była sytuacja w madagaskarskiej piłce nożnej. Wydarzenia jakie w niej zaszły podważają całą wiarygodność projektu, narażają go na śmieszność i przeobrażają przedsięwzięcie w tanią farsę na poziomie niewybrednych dowcipów wypowiadanych przez miłośników piwa „Naczelnik Full Mocy”.
Bo czy ktokolwiek uwierzy, że w symulowanym społeczeństwie, w którym jako tako działa koszykówka, całkiem nieźle siatkówka i piłka ręczna nie mówiąc już o lekkiej atletyce nie można zmontować ani jednego klubu piłkarskiego który był by w stanie wygrać mecz z zagranicznym zespołem z poza tzw. Ekstraklasy. Czy ktoś, kto na co dzień nie zakłada czapki napoleonki i nie dowodzi swoimi wojskami pod Waterloo paraliżując przy tym najbliższe skrzyżowanie, przełknie bez zakrztuszenia, że żadnemu z piłkarzy zarabiających wielokrotność średniej krajowej nie chce się grać powyżej 10 procent swoich możliwości dla madagaskarskiej reprezentacji, a ta dostaje tęgie baty od takich piłkarskich potęg jak Słowenia i Słowacja?
Kolejne fakty zdają się sugerować, że albo osoby odpowiedzialne za Madagaskar Realisty Show utraciły zdolność do czynności cywilno prawnych z powodu tzw. ograniczonej poczytalności umysłowej albo uważają, że los taki spotkał większość widzów programu, który tworzą.
Otóż okazuje się, że kibice i sponsorzy odwracają się od reprezentacji, na jej mecz przychodzi kilkaset osób, zamiast, co było wcześniej normą kilkudziesięciu tysięcy a przedstawiciele tzw. Madagarskiego Związku Piłki Nożnej zwalają to na opady śniegu. Skąd na Madagaskarze charakteryzującym się klimatem raczej równikowym miał by się wziąć ten śnieg działacze już nie wyjaśniają. Reprezentacja w najnowszym rankingu FIFA została wyprzedzona nie tylko przez Gabon i drużynę ministrantów przy kościele w brazylijskim miasteczku Várzea Grande, ale nawet przez Burkina Faso*, byłe państwo, którego roczny produkt krajowy brutto był porównywalny z pensją prezesa MZPNu Grzegorza Zimy.
Następna sprawa to same działania tego związku. Wydawało by się, że osoby odpowiedzialne za całość piłki nożnej w kraju oraz przygotowanie mistrzostw świata powinny mieć jakiekolwiek kompetencje. Jednakże prawdopodobieństwo, że zaproponowane przez nich rozwiązanie – kolejna wymiana trenera reprezentacji na jakiegoś krajowego i posłusznego piłkarskiego wyrobnika bez sukcesów – uzdrowi piłkę nie jest co prawda zerowe, jest jednak znacznie mniejsze niż szansa, że małpa bazgrząca po ścianie wybiegu własnymi odchodami namaluje „Bitwę pod Grunwaldem”. Jest mniejsze niż możliwość spontanicznego przeniesienia się dywizjonu Sobieskich z bazy pod Cisną na marsjański krater Hellas Planitia na wskutek tunelowania grawitacyjnego. Jest mniej prawdopodobne niż to, że autor tego artykułu wygra trzy razy główną wygraną w lotto z rzędu, a francuska polityka stanie się zrozumiała dla kogoś nie przyjmującego co najmniej trzech dawek leków psychotropowych dziennie. Zrozumiałe jest to, że na Madagaskarze często wystarczającą kwalifikacją do sprawowania ważnej funkcji jest stryjek w zarządzie, ale bez przesady, tego to nawet ciemny lud nie kupi.
Wydarzenia te nie tylko wywołały oburzenie, ale spowodowały znaczący spadek oglądalności wszystkich programów związanych z Madagaskarem. Większość komentatorów twierdzi, że jest to wystarczające ostrzeżenie dla jego twórców i projekt wróci do serwowania absurdalnych aczkolwiek wiarygodnych afer, aferek, skandalów i skandali, a opisywane zdarzenia to przypadkowa wpadka przy pracy. Co jednak, jeżeli twórcy MRS zbyt wczuli się w mentalność symulowanych przez nich ludzi i korzystając z możliwości jakie daje im ich stanowisko, idąc w ich ślady postanowili jak to się mówiło pięćdziesiąt lat temu „zrobić w wała” nas wszystkich?
* Wbrew pozorom na poligonie Burkina przetrwało kilku tubylców.
Departament Zdrowia ujawnia: autor przyjmuje duże dawki leków i czasami nie odpowiada za swoje czyny i poglądy.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.6 | oddanych głosów:37)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.