Tragiczna wiadomość wstrząsnęła całym cywilizowanym światem. Warszawa, centrum światowej gospodarki, kultury, innowacyjności i wielu innych dziedzin, bez których ludzkość szybko powróciłaby do jaskiń, legła w gruzach. Bestialski atak wojsk kosmicznych Zimbabwe, zrównał z ziemią naszą piękną stolicę.
Póki co mamy bardzo szczątkowe informacje na temat tego, co stało się z największym polskim miastem. Trudno nam o tym pisać, ale wygląda na to, że w nalocie zginął cały polski rząd, dowództwo PKI, a nawet (prosimy o wybuchy jedynie umiarkowanej rozpaczy i histerii) Naczelnik Państwa Polskiego. Rządowy bunkier, który znalazł się w centrum ataku, mimo doskonałego zabezpieczenia z najwyższej klasy betonu, dosłownie wyparował z wnętrza ziemi.
Rodzi się jedynie pytanie, jak do tego doszło. Jakim cudem wojska Zimbabwe przedarły się przez polska obronę i dokonały tego aktu potwornego barbarzyństwa.
- Spodziewaliśmy się ataku z powietrza, nie z kosmosu – komentuje dowodzący obroną przeciwlotniczą Macierzy hetman Obronek pociągając nosem i wycierając ogromne łzy spływające po niedogolonych policzkach – muszę przyznać, że Zimbabweńczycy nas kompletnie zaskoczyli. Miasto zostało ostrzelane bronią jakiegoś nieznanego nam typu, zamontowaną najprawdopodobniej na pokładzie kosmicznego pancernika HPSS „Negroid”.
Mimo, że zabudowa Warszawy przestała istnieć, skoncentrowanie ataku na bunkrze rządowym spowodowało, że liczne schrony dla cywilów nie uległy zniszczeniu – większość Warszawiaków wyszła z ataku bez szwanku – wyszła tylko po to, by teraz łkać i rwać włosy z głowy… Ale żyją… Można powiedzieć, że Ojciec Narodu oddał im ostatnią, najwspanialsza przysługę – ściągając na swoją osobę tajemnicze pociski ocalił życie prawie 30 milionów Warszawiaków.
Mimo, iż wiadomość o śmierci Naczelnika nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzona, jej reperkusje już znać na frontach walki z afrykańskim (i nie tylko) nacjonalizmem. W Prowincji Równikowej, gdzie od pięciu dni ROU prowadzą szeroko zakrojoną ofensywę, tragiczna nowina spowodowała kompletny upadek morale. Gwardziści rzucali na ziemię broń, siadali pod palmami i płakali jak dzieci. Oficerowie szlochając strzelali sobie w łeb. Zimbabweńscy żołnierze zajmowali kolejne hektary polskiej dżungli nie napotykając najmniejszego oporu. W Moskwie GRONO rozbroiło cały garnizon IV PKI, a przewodniczący Strynlikov ogłosił przejęcie władzy nad miastem i przyległymi terenami. Proklamowana Rosyjska Komunistyczna Wolna Republika Ludowa stała się de facto niezależnym terytorium.
Tragedia, którą dziś przeżyliśmy powinna nam dać do myślenia. Powinna skłonić każdego z nas do refleksji: „Czy moje starania były wystarczające, bym mógł z czystym sercem powiedzieć, że nie ponoszę najmniejszej nawet winy, za to, co spotkało naszą polityczną elitę, z Naczelnikiem na czele?”.