Świat, z szybkością polskiego samolotu stratosferycznego, obiegła sensacyjna informacja o fanatycznej grupie ekologów, którzy wyruszyli w pustkę kosmiczna aby dbać o jej ekologiczna czystość. Zaopatrzeni w muzealne eksponaty z przed półwiecza, produkcji amerykańskiej, zakupione w Amerykańskim Narodowym Muzeum NASA na Florydzie, opuścili wysłużonym promem kosmicznym ziemię i udali się, nie niepokojeni przez nikogo, w sobie tylko wiadomym kierunku.
Wspomnieć należy, że start wiekowego promu kosmicznego wywołał burzę wśród ekologów, którzy pozostali na planecie. Protestom przeciw zanieczyszczaniu środowiska gazami cieplarnianymi i przekraczaniu norm poziomu hałasu, przez ziemno i wodnolubnych ekologów nie było końca...
...Nie było by gdyby nie skończyło się im piwo.
Na wysokości orbity stacjonarnej Myśliwiec Kosmiczny klasy Twardowski będący w służbie Polskiej Policji próbował zatrzymać prom w związku z brakiem świateł pozycyjnych i mijania oraz nieczytelnej tablicy rejestracyjnej...
- Zobaczyłem jakiś dziwny, mały stateczek, pomyślałem, że to dzieci na wycieczkę poleciały pooglądać, bez zgody rodziców, nasza piękną Polskę... eee... to znaczy ziemie. - kapral Nowaczek przed kamerami snuje ze swadą opowieść. - Podleciałem bliżej aby zobaczyć czy wszystko gra i czy nie potrzeba pomóc; nigdy nie wiadomo co aktywnej, inteligentnej, polskiej młodzieży wpadnie do głowy. - Szybki uśmiech w stronę błyskających fleszy.
- Już z daleka zwrócił moją uwagę brak odpowiedniego oświetlenia i wyjątkowo dziwne oznakowania pojazdu. Brak tablic rejestracyjnych przesądził o interwencji. Włączyłem "koguta" i nadałem prośbę o zatrzymanie się i identyfikację; działek nie uzbrajałem bo komputer nie stwierdził żadnej broni. Brak odpowiedzi, podlatuję bliżej, stopuję silniki przy burcie tego dziwactwa, daję wsteczny ciąg manewrowymi i przyklejam się magnesami. - W tym momencie na twarzy pilota pojawił się nieprzyjemny grymas, tak jak by wspomnienia chwil pojawiających się przed oczyma wyobraźni nie były zbyt przyjemne dla snującego opowieść.
- To była chwila kiedy mnie otoczyli... Pomalowali mojego "śmiga" w kwiatki i ptaszki i inne ustrojstwa, porozwieszali na burtach transparenty. Nadałem zapytanie do dowództwa o instrukcje... Widocznie sami nie wiedzieli co robić bo długą chwilę w eterze była kompletna cisza. W tym czasie odziane w prehistoryczne kombinezony postacie przykuły się do dysz głównego ciągu i już miałem pozamiatane po całości. - Kropla potu ściekająca po policzku została starta nieznacznym, szybkim ruchem.
- Przyszedł z dowództwa komunikat aby w miarę możliwości sprowadzić zabytkowy prom oraz jego załogantów bezpiecznie na ziemię. Podczepiony byłem na magnesach, ekolodzy na łańcuchu, jedyny problem to niemożność odpalenia głównego silnika bo skwarek by nawet nie zostało... He, he, he. Dałem mały ciąg wsteczny kierunkowymi przy wchodzeniu w atmosferę, troszkę trzęsło, ale czy chciał, czy nie musiało być powoli. Troszkę ciągnęła mnie masa amerykańskiego złomu, ale od czego są ćwiczenia wszelkich możliwych sytuacji na symulatorach? Eee... Takiej symulacji nie pamiętam... Odsuwam kopułkę kokpitu aby rozglądnąć się i zorientować w sytuacji, patrzę... a po bokach i za mną od groma statków maści wszelakiej i dopingujących mnie ludzisków. Przyznaję, że wtedy troszkę emocje mnie poniosły i z lekka dałem czadu... Łańcuchem zaczęło na boki majtać i ci tam zas... mrodzili kombinezonki, aż po szybki w hełmach.
Bohaterski pilot po przeprowadzeniu udanej akcji może oczekiwać pewnego awansu, natomiast nadgorliwymi obrońcami przyrody zaopiekował się pion troski psychiatrycznej Ministerstwa Informacji.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.3 | oddanych głosów:12)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.