Z niewyjaśnionych przyczyn, wizja wzięcia w jasyr arulskich piękności nie rozgrzała serc i umysłów polskich żołnierzy
Po raz pierwszy od dłuższego czasu sztab generalny Wojska Polskiego może odetchnąć z ulgą. Zapomniane przez świat królestwo Arulco [z którym Wielka Rzeczpospolita jest oficjalnie w stanie wojny- przyp. red.] nareszcie zostało odnalezione u wschodnich wybrzeży Ameryki Południowej. Największa w tym zasługa bohaterskiej Polskiej Marynarki Gwiezdnej, która dzień i noc skanowała powierzchnię planety w poszukiwaniu nieuchwytnego wroga.
Niestety wraz z tym sukcesem w sztabie przy Ministerstwie Wojny pojawiły się różnice w poglądach, jak należy załatwić sprawę kłopotliwej wyspy.
- No wie pan - mówi głównodowodzący obrony powietrznej - Z jednej strony bombardowanie nuklearne czy dywanowe wyspy nie wchodzi w grę. Na Arulco występują bowiem rzadkie gatunki fauny i flory, a takie działania bez wątpienia naruszyłyby ten bogaty ekosystem. Z drugiej strony ataki chirurgiczne także są niespecjalnie dobrym pomysłem, gdyż głowice stosowane w takich nalotach i tak mają siłę wystarczającą do trzykrotnego zmiecenia wyspy z powierzchni Ziemi.
Także dowództwo Korpusów Inwazyjnych nie śpieszy się do wysyłania swoich żołnierzy.
- Chłopaki jakoś nie mają serca do walki z Arulco - zwierza się anonimowy oficer VPKI. - No bo klimat nie ten, plaże brudne, wróg nie stanowi większego wyzwania, a i arulskie piwo oraz kobiety jakieś takie niespecjalne... no co to za motywacja?
Wobec tego z nieoczekiwaną propozycją rozwiązania problemu wystąpił...
... prezydent USA. W rozmowie telefonicznej z Naczelnikiem zaproponował wysłanie do Arulco kontyngentu złożonego z 1000 amerykańskich żołnierzy. Byłaby to pierwsza od dłuższego czasu amerykańska operacja poza granicami Stanów. Decyzję prezydenta ostro skrytykowała opozycja, gdyż taka akcja kosztowałaby amerykańskich podatników 80% budżetu całego państwa.
Jednak do pomysłu z entuzjazmem ustosunkowało się Ministerstwo Wojny.
- Wielka Rzeczpospolita gotowa jest pokryć wszelkie koszty amerykańskiej wojny, jeśli tylko Jankesi zdecydowaliby się na ruszenie swoich czterech liter. Użyczymy też odpowiednich łodzi do transportu, bo słyszeliśmy, że ich kajaki już od zeszłego sezonu straszliwie przeciekają.
Pomysł podchwyciła także telewizja, która już od dłuższego czasu nie prowadziła bezpośredniej relacji prosto z frontu. Pojawiły się nawet pomysły wyemitowania nowej edycji "Nieustraszonych" z amerykańskimi żołnierzami w roli głównej.
- No bo kogo tu mamy pokazywać? - pyta się szef telewizji GARDZĘ TOBĄ TV. - Nasi żołnierze są za dobrzy, by dać się zabić, więc nic nie ryzykują. Żołnierze wroga nie dożywaliby do drugiego odcinka pierwszej edycji. Więc może chociaż Marines?
Jak zauważają obserwatorzy, po raz pierwszy od wielu lat Amerykanie będą mogli się zmierzyć z równym sobie (jakościowo) przeciwnikiem. Minister Wojny pozwolił sobie na krótki komentarz: "To może być piękna wojna na kije i kamienie".
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.8 | oddanych głosów:4)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.