Około godziny 15:03 czasu
warszawskiego potężny wstrząs rozniósł się
po kuli ziemskiej, a grzmot obiegł ją
czterokrotnie. Wstępne informacje pochodzące od
władz były mało jasne i chaotyczne. "Coś
potężnie pierd***eło!"
rzucił zdenerwowany Wiceminister Wojny
wsiadając do samochodu i wkrótce ludzie
zaczęli zastanawiać się co właściwie tak
mocno pierd***ęło, że już czwarty raz
to słychać. Niedługo po tym, dzięki zdjęciom
satelitarnym i ostatnim doniesieniom polskiego
wywiadu możemy opisać zdarzenia sprzed
ostatnich kilkunastu minut od chwili zero. Na
zdjęciu obok widać obraz eksplozji, jaką
zarejestrował polski satelita obserwacyjny OKO-8
nad Afryką.
Jak
wcześniej donoszono Republika Burkina
Faso prowadziła zaawansowane badania
nad bronią nuklearną oraz termonuklearną.
Pierwsze zdjęcia ośrodków badawczych oraz
laboratoryjnych utwerdziły jednak polską Radę
Bezpieczeństwa w niepodejmowaniu
szczególnych środków ostrożności wobec tego
faktu i przemawiały za zaniechaniem interwencji
podobnej do przeprowadzonej kilka mięsięcy temu
na terenie Kotliny
Kongo.
Mimo wszystko polski wywiad
wysyłał kolejne informacje, z których
wynikało, że burkińskie prace zbliżają się
ku końcowi. Ale co tak pierd**nęło?!
Oto
wypowiedź Wiceministra Wojny: (ostrzeżenie
- tekst bez certyfikatu Departamentu
Cenzury)
"Burkiński,
atomowy poligondoświadczalny ze
wględu na proporcję ilości mieszkańców do
wielkości państwa mógł być usytuowany albo
na terenie wysoko zaludnionym,
albo na terenie o zaludnieniu średnim.
Ze względów humanitarnych wybrano więc ten
drugi. O godzinie 14:12 czasu warszawskiego
wszyscy dostojnicy państwowi, łącznie z samym
prezydentem Republiki Burkina Faso, wojskowi oraz
okoliczni pojebani wieśniacy czekali na
uroczysty moment odpalenia pierwszej burkińskiej
rakiety atomowej.
Początkowy plan zakładał, że rakieta będzie
odpalona drogą manualno-pirotechniczną
poprzez zamontowany lont, jednak ze względów
bezpieczeństwa był on długi na 150m i
płomień ani razu nie doszedł do zapalnika. Na
szczęście po dalszych modyfikacjach
skonstruowano zapalnik radiowy. Przerobiono
przemycone z Taiwanu 20-letnie radio
Philips tak, że wystarczyło
nastawić falę 103,3MHz a rakieta sama
popierd***łaby w górę. I wszystko układało
się po jak najlepszej myśli Burkińczyków, aż
do momentu, kiedy prezydent zechciał ochrzcić
pocisk rozbijając o jego
kopułę butelkę szampana.
Właśnie wtedy, o godz. 15:03 czasu
warszawskiego, prezydent Burkina Faso zamachnął
się i rozpierd**ił rakietę
tanim, burkińskim szampanem. Wszystko tak wyjebało,
że fala gorąca uszkodziła atmosferę, a
pobliskie wody oceaniczne wyparowały obniżając
poziom wód ziemiskich o jakieś 6%. Nawet ci z
Kotliny Kongo po raz drugi będą musieli
stawiać sobie swoje trzcinowe chałupy
(śmiech).
Najprawdopodobniej w normalnych warunkach siła
wybuchu zmiotłaby z powierzchni ziemi jedynie
Republikę Burkina Faso, jednak nastąpiła
nieprzewidziana reakcja.
Składniki bomby atomowej wymieszały się z
rozbitym szampanem w którym było tyle siarki
i innego syfu,
że nawet polscy eksperci zastanawiają się jak
on był produkowany..."
Na
skutek wybuchu na terenie Republiki Burkina Faso
północna oraz środkowa część Afryki
została poważnie naruszona.
Wstępnie szacuje się, że zginęło około 62
mln ludzi - w tym 6
polskich agentów wywiadu! (dla ich rodzin
podajemy, że wcale nie byli misjonarzami zakonu
franciszkanów... przykro nam - Ministerstwo
Wojny)
Naczelnik Państwa przesłał już rodzinom
polskich agentów wyrazy współczucia oraz
zagwarantował im dożywotnią rentę.
Na
zdjęciu po lewej widać zdjęcie burkińskiego
prezydenta zrobione na kilka minut przed
wybuchem.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.9 | oddanych głosów:92)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.